Page 165 - Gawenda_PRESS
P. 165



Lekarz kapitan, kiedy dowiedział się, że jest synem lekarza, zapropono-
wał mu, aby został sanitariuszem w izbie chorych. Zgodził się ochot-
nie. „Coś” jednak przeszkodziło – nie dostał zgody. Ale lekarz jednostki
dr Klaudel o nim nie zapomniał. Wprawdzie Wiesiek wrócił do swojej
pracy w kopalni, lecz postępujące zmiany polityczne i w końcu pamięt-
ny październik przyniosły rozwiązanie informacji wojskowej, a nawet
przywrócenie poprzedniej nazwy miastu Katowice. Teraz już mógł być
przeniesiony na funkcję sanitariusza. W połowie października rozstał
się z kopalnią na dobre.
Praca w izbie chorych, a właściwie niewielkim szpitaliku dała mu
się poznać z ludzkim cierpieniem. To nowa lekcja w obcowaniu ze
śmiercią. Napatrzył się na nią na całe życie. Wypadki kopalniane były
nad wyraz częste i przynosiły obfite żniwo. Pracując jako sanitariusz był
przy wszystkim blisko.
W styczniu 1957 roku otrzymał swój pierwszy urlop. Całe trzy dni!
Tyle, aby pokazać się mamie w mundurze. Ostatni raz widziała go kilka
miesięcy temu, kiedy odwiedziła go w kopalni. Wywołano go wówczas
na górę i kiedy przed nią stanął nie poznała go. Był niemiłosiernie umo-
rusany, czarny jak węgiel, który fedrował. Nie mógł jej nawet dotknąć,
aby jej nie ubrudzić. Stali na drodze i rozmawiali. Ucałował jej rękę,
szlochała kiedy odchodziła. Stał na drodze i patrzył za nią. Do dziś wi-
dzi jej zapłakaną twarz. Teraz jednak przyjechał do Proboszczewic pod
Płockiem, gdzie mama zakupiła kawałek ziemi i gdzie zamierzała coś
pobudować. Nie był tu nigdy, ale akuszerkę Cygańską znali wszyscy,
więc szybko odnalazł mamę i siostry. Wiele radości i urlop przeleciał
jak z bicza trzasł.
Wiosną jednostkę opuszczał rocznik z pierwszego poboru roku
1955. Z dowództwa Wojskowego Korpusu Górniczego odszedł sanita-
riusz. Szukano kogoś na jego miejsce. Nowy sanitariusz powinien mieć
maturę, być grzecznym kulturalnym i skromnym. Dr Klaudel zapropo-
nował kandydaturę Wiesława. Ten zameldował się w dowództwie i zo-
stał przyjęty. Tym razem rozstał się definitywnie z problemami kopalni.
Miał całkiem inne zajęcia i przepustkę do swobodnego poruszania się
po mieście. Asystując w różnych okolicznościach lekarzowi czy felcze-
rowi nabrał sporej praktyki medycznej. Spotkał się nawet z propozycją
skierowania do Wojskowej Akademii Medycznej, ale odmówił. Intere-
sowało go latanie. Dziś żałuje. Można to przecież było pogodzić. Podjął
nieudaną próbę zdawania na politechnikę na wydział lotniczy. Z mniej-



163
   160   161   162   163   164   165   166   167   168   169   170