Page 163 - Gawenda_PRESS
P. 163



W szkole dowiedział się, że uczniowie jaworznickiego punktu kon-
sultacyjnego zdają matury na wiosnę i na jesieni. Był lipiec, pozostał
mu ten drugi wariant. Kazano mu jechać do domu, przygotować się do
jesiennej matury i czekać na zawiadomienie o jej terminie.
Wrócił do mamy. Obie siostry miały wakacje. W Bądkowie czas mi-
jał szybko i nie obejrzał się, kiedy w połowie września otrzymał zawia-
domienie o terminie egzaminu maturalnego. „Egzaminy trwały kilka
dni – wspomina – pisemny z języka polskiego i matematyki oraz ustny
ze wszystkich wykładanych przedmiotów. Przybyłych abiturientów za-
kwaterowano w hotelu robotniczym niedaleko lotniska. Tutaj spotkałem
po raz pierwszy żołnierzy z batalionów górniczych z wiosennego poboru,
a wśród nich znajomych z Jaworzna. Dowiedziałem się, ze pensjonariu-
sze zakładów karnych, a szczególnie tak zwani „polityczni” mają już za-
rezerwowane miejsca w kopalniach. Po zdaniu egzaminów pożegnaliśmy
się słowami: do zobaczenia w kopalni”.
Tak więc nasz bohater był już maturzystą. Długo nie czekał. Na dzień
siódmego października dostał wezwanie do służby wojskowej. Zgłosił
się w Wojskowej Komisji Rejonowej w Płocku. Akurat miał ciężkie ska-
leczenie i szwy założone na stopę. Nic nie pomogło. Został wcielony
i przydzielony, a jakże by inaczej, do kopalni. Najpierw skierowano go,
wraz z podobnymi delikwentami do Kamiennej Góry, gdzie odbył cięż-
kie szkolenie rekruckie. W sali sypialnej mieszkali w szesnastu, t.zn.
w składzie całej drużyny. Trzy drużyny – pluton, trzy plutony – kompa-
nia. Tryb wojskowy. Niebawem dał się poznać w kompanii jako jeden
z przodujących żołnierzy. Był wytrzymały i wysportowany. „Kondycję
zdobyłem w pracy w Jaworznie, a zręczność wyniosłem jeszcze ze szko-
ły. Ćwiczenia na przyrządach takich jak drążek, poręcze, koń, kozioł czy
skrzynia, dla większości kolegów były nie do wykonania, ściany płaczu
wielu nie mogło pokonać. Ja z tymi ćwiczeniami nie miałem żadnego
problemu. Potrafiłem więcej niż tego wymagał program wojskowy. Tory
przeszkód pokonywałem szybko i bezbłędnie. Gdy inni męczyli się zuży-
wając resztki sił ja, po wykonaniu ćwiczenia, miałem czas na odpoczynek.
Sprawnością imponowałem naszym dowódcom, toteż często powierzali
mi dowodzenie plutonem lub jego częścią, podczas zajęć”. – wspomina.
Nieleczona rana na stopie początkowo zaczęła się goić, ale zosta-
ła zainfekowana i groziła zakażeniem. Od lekarza otrzymał wreszcie
kilka dni zwolnienia od zajęć. W tym czasie trwały przygotowania do
przysięgi, ćwiczono marsze, krok defiladowy… W mroźną, grudnio-



161
   158   159   160   161   162   163   164   165   166   167   168