Page 161 - Gawenda_PRESS
P. 161
W tym więzieniu Wiesław był nadal przesłuchiwany i czekał na roz-
prawę sądową. Tutaj odwiedził go adwokat wynajęty przez matkę. Je-
dyny pożytek, jaki wyniósł z tego spotkania, to nazwiska kolegów, któ-
rzy mieli zeznawać w jego sprawie. Byli to Wojtek Rydzewski i Wiesiek
Nowakowski. Sami byli już po rozprawie i dostali wyroki: pięć i sześć
lat pozbawienia wolności. Kiedyś, chyba przez pomyłkę, na spacerze
dołączono go do grupy młodocianych będących już po rozprawie. Wy-
korzystał okazję i spotkawszy kolegów umówił się z nimi, co do zeznań.
Eksperci stwierdzili, że granaty, które znalazł nie nadawały się do użyt-
ku. Tak więc zarzut nielegalnego posiadania broni odpadł. Upierał się
też przy tym, że do organizacji nie należał, a tylko złożył przysięgę na
krzyż, że nie wyda kolegów.
W dniu 22 grudnia 1954 roku przed Wojskowym Sądem Rejono-
wym odbyła się rozprawa. Na Sali sądowej zobaczył mamę i ojca oraz
niezawodnego Wiktora Sznurowskiego. Wiktor wykazał się odwagą
przychodząc do sądu i nie bał się znajomości z „przestępcą politycz-
nym”. Przyjaźń była silniejsza!
W wystąpieniu prokuratora zabrzmiało: „… oskarżam (…) o to, że
w miesiącu wrześniu 1953 roku wstąpił do nielegalnej organizacji pod
nazwą Dzieci Ziemi Płockiej, przez co do dnia 1 września 1954 roku
czynił przygotowania do obalenia przemocą ustroju PRL”. W zezna-
niach na sali sądowej trzymał się swojej linii: do organizacji nie nale-
żał, granaty oddał, przysiągł tylko, że nie zdradzi kolegów, do winy się
nie przyznawał. Cytuję ze wspomnień Wiesława: „Sąd, po rozpatrzeniu
sprawy, uznał oskarżenie za bezpodstawne i orzekł jeden rok pozbawie-
nia wolności za przestępstwo z artykułu 18 par. 1 Małego Kodeksu Kar-
nego w związku z artykułem 87 Kodeksu Karnego Wojska Polskiego”.
Dwa dni później były Święta Bożego Narodzenia. Wigilia, święta
spędzone w przypadkowym towarzystwie siedmiu osadzonych w jed-
nej celi. Różni ludzie, w tym warszawski „doliniarz” czy Benek wiejski
chłopak, osiłek o dobrym sercu. Wreszcie coś drgnęło. Zapakowano ich
do wagonów kolejowych i wywieziono w nieznane. Potem przesiedli się
do ciężarówek i wtedy gdzieś zobaczył napis – „Szczakowa”. Ta nazwa
zrazu nic mu nie mówiła, ale potem dowiedział się, że znalazł się w jed-
nym z najcięższych obozów pracy w Jaworznie.
Wiele dziś wiemy o tym miejscu, skąd dowożono ludzi do niewol-
niczej pracy w kopalniach. Ta stała się udziałem również Wiesława
Cygańskiego. Gehennę jaką tu przeszedł opisuje wyraziście w swoich
159