Page 162 - Gawenda_PRESS
P. 162
wspomnieniach. Nieżyczliwi ludzie, mordercza praca ponad siły na po-
ziomie 210 m w Kopalni „Sobieski”, złe wyżywienie, to wszystko skła-
dało się na katorgę, która jednak przybliżała wolność. Każdy przepra-
cowany dzień liczony był podwójnie. To była szansa na szybsze wyjście
na wolność. Ale trzeba było wytrzymać.
Wiosna 1955 roku nadchodziła powoli i z opóźnieniem. Napisał
prośbę do komendanta obozu, aby zezwolił mu na naukę. Na jego te-
renie znajdował się Punkt Konsultacyjny Korespondencyjnego Liceum
Ogólnokształcącego w Stalinogrodzie. Dostał zgodę! Został nawet
zwolniony z obowiązku pracy niedzielnej. Było trudno uczyć się po
całotygodniowej, morderczej pracy. Często nawet bezwiednie zasypiał,
ale parł do przodu.
W dniu 8 maja, w niedzielę miał widzenie z mamą i najmłodszą
siostrą Ewą. Został wywołany z lekcji. Długie rozstanie, wiele do po-
wiedzenia, obecność strażnika wszystko to nie sprzyjało zwierzeniom.
Dopiero kiedy wyjechały poczuł, że były tak blisko.
W ciągu następnych dni, po buncie w kopalni, wielu więźniów roze-
słano do innych miejsc odosobnienia, co pozostałym przysporzyło dodat-
kowej pracy. Brakowało ludzi i trzeba było pracować za dwóch. W tym
czasie przeżył na dole wypadek, którego skutków nie jest w stanie wyjaśnić
do dziś. Przeżył, choć powinien zginąć. Wiele razy spotykały go w życiu
niebezpieczeństwa i wiele razy z nich wychodził prawie bez szwanku. Jako
człowiek wierzący kładzie to na karb sił nadprzyrodzonych.
„Matki miałem dwie – powiada – Jedna mnie urodziła, wykarmiła
i wychowała. (…) Druga Matka zasłaniała mnie setki razy przed śmiercią”.
Któregoś dnia, po powrocie z kopalni wezwano go do kancelarii.
Dowiedział się, że idzie na wolność. Miał się przygotować: fryzjer go
ostrzyże i ogoli, ma wyprasować cywilne ubranie, umyć się, ubrać i…
na wolność. Nazajutrz w ciężkiej metalowej bramie uchyliła się furtka
i stanął po drugiej stronie muru. Lipcowe słońce grzało, za nim wyso-
kie wieże wartowni, a przed nim wolność. Aż mu się łzy zakręciły kie-
dy zdał sobie z tego sprawę. Nie wiedział jak się ruszyć i dokąd pójść.
Postanowił pójść do szkoły. Do Stalinogrodu przyjechał wieczorem,
więc gdzieś musiał przetrwać noc. Wybrał ławkę w parku. Wzbudził
zainteresowanie milicyjnego patrolu. Zabrali go na komisariat. Pytania,
wyjaśnienia, a jedyny dokument to zwolnienie z więzienia. W końcu
wszystko się wyjaśniło i mógł odejść. Poprosił jednak, aby pozwolili
zostać do rana.
160