Page 21 - Gawenda_PRESS
P. 21



na chwilę – tam w Płocku – całą powagę rektorskich gronostajów i łań-
cuchów”.


Poproszony o zaśpiewanie piosenki z nad Turawy druh Jan, wcze-
śniej kilkakrotnie podrzucany pod sufit przez rozradowanych druhów,
ze wzruszenia zapomniał przysłowiowego „języka w gębie”. Nie mógł
trafić na własne słowa: „Zapachem leśnej żywicy tak dobrze oddychać
głęboko, po starej śląskiej ziemicy z piosenką wędrować szeroko”, ani
też przypomnieć choćby skrawka własnej melodii ułożonej do tej pio-
senki… To było wzruszenie po blisko 40-tu latach!
Wtedy też w 1980 roku napisał wiersz do Małachowianki:


I znów mi wypiękniałaś, Staruszko!...
Osiemset lat stuknęło,
wkrótce dobijesz do tysiąca
– o, jakże wciąż młody jestem na Twoim tle!!!
I jakże ci zazdroszczę, Staruszko,
a stąd się to wzięło,
że będziesz się tak starzeć i pięknieć bez końca,
a ja?... Może już jutro lub pojutrze nie?…


Mając ewidentny talent do rysunku, na politechnice studiował ar-
chitekturę. Dostał się na studia w Gdańsku. Dopomógł mu w tym lu-
biany kuzyn z Płocka – Tadeusz, który wcześniej rozpoczął studia na
Wydziale Budowy Okrętów. Zaoferował mu wspólne mieszkanie we
Wrzeszczu i opiekę nad pierwszymi krokami w obcym terenie.
Dopiero teraz zetknął się z morzem. Uległ jego urokowi. Oprócz
harcerskich pasji i działań, których nie zaniechał, wszedł jeszcze
w świat żeglarski. Od dzieciństwa chłonął morze z literatury („Wiatr od
morza” – Żeromskiego) i pieśni, które po wojnie wszyscy śpiewaliśmy:
„Chociaż każdy z nas jest młody”, „Na pokładzie Zawiszy” czy „Chłop-
cy ahoj!” i inne.
Został kierownikiem Wydziału Wychowania Artystycznego Ko-
mendy Morskiej Chorągwi w Sopocie. Zapisał się wnet na kurs w Har-
cerskim Klubie Żeglarstwa Morskiego „Wodnik”, który powstał przy
Politechnice Gdańskiej, gdzie uczył się teorii, a w Nowym Porcie skro-
bał ze starej farby poniemieckie kutry rybackie, które przerobione na
harcerskie szkunery miały im pomóc podbić świat. Pozostała mu jed-



19
   16   17   18   19   20   21   22   23   24   25   26