Page 152 - Gawenda_PRESS
P. 152
Rok 1948.
Przywieziony
do Krakowa
kilometrów szutrowej drogi. Był piękny, wiosenny czas i Wiesław do
dziś wspomina urzekający widok skarpy wiślanej widzianej z Radziwia,
dokąd dowiózł ich pociąg oraz piękno wiejskiej przyrody w Sikorzu.
Zatrzymali się u ojca, który zamieszkał w budynku parafialnym wespół
z kościelnym i organistą. Tutaj spędzili Święta Wielkanocne.
Po świętach rodzice zawieźli go do nowej szkoły w… Krakowie. Tu,
u ojców Pijarów, którym nie przeszkadzał „wilczy bilet” ze Szczecina,
ukończył Prywatną Szkołę Podstawową. Na wakacje wrócił do Siko-
rza. Piękne wakacje, spędzone wśród wiejskiej przyrody, na rzece i na
łódce wypożyczanej we młynie. Tata, człowiek towarzyski, zgromadził
wokół siebie grono zacnych ludzi, którzy razem dobrze się czuli i mieli
do siebie zaufanie. Wśród nich był i miejscowy młynarz, od którego
Wiesław brał łódkę jak swoją. W Sikorzu zamieszkał wraz z nimi dzia-
dek Jakimiuk, ojciec taty. Po wakacjach rodzina rozjechała się. Wiesław
wrócił do Krakowa, gdzie podjął naukę w szkole średniej, a i mama
wyjechała do Białegostoku, gdzie po długich staraniach została przyjęta
do Szkoły Położnych przy Akademii Medycznej.
W Krakowie czas biegł mu szybko. Po lekcjach mieli pełną swo-
bodę i czas wolny mogli zagospodarować dowolnie. Wiesław zwiedzał
Kraków, często bywał nad Wisłą u stóp Wawelu, na Rynku przy Su-
kiennicach i kościele Mariackim, a potem jechał na Rakowice i szedł
do internatu. Tereny ojców Pijarów sąsiadowały z lotniskiem. Wiesław
obserwował starty i lądowania samolotów oraz skoki spadochronowe.
Bardzo go to fascynowało.
150