Page 154 - Gawenda_PRESS
P. 154



16.10.1950 r.
Na podwórku
„Małachowianki”






















brze. Szczególnie zaprzyjaźnił się z Wiktorem Sznurowskim, który już
wówczas był instruktorem modelarstwa lotniczego działającym w har-
cerskiej modelarni przy ulicy Kolegialnej. Oczywiście szybko dołączył
do grona jej stałych bywalców. Tutaj pracował także autor tego opo-
wiadania. Poznaliśmy się z Wieśkiem bliżej. Rozpoczynaliśmy naukę
budowy od bezkadłubowego modelu o nazwie Żak-1. Wiesiek szybko
pokonywał kolejne stopnie wtajemniczenia i przeszedł do modeli wy-
czynowych. Pamiętam, że zostałem w tym postępie z tyłu. Może dlate-
go, że poświęcałem modelarni stosunkowo mniej czasu, gdyż miałem
dodatkowe zajęcia w Szkole Muzycznej.
Oprócz modelarni, z zajęć pozaszkolnych, zainteresowanie Jakimia-
ka i Sznurowskiego wzbudziły łodzie sportowe. Pod skarpą, za mostem,
znajdowała się przystań Płockiego Klubu Wioślarskiego prowadzonego
mocna ręką sędziego Sądu Hipotecznego w Płocku, pana Juliusza Ka-
wieckiego. Działalność sędziego zapisała się złotymi zgłoskami w histo-
rii płockiego wioślarstwa. Ale nie tylko, bo załogi tego klubu zdobywały
tytuły mistrzów i wicemistrzów Polski. Sędzia gromadził wokół siebie
silną, zdrową młodzież popularyzując tężyznę fizyczną. Wiesław, Wik-
tor i inni koledzy zasmakowali także w tej dyscyplinie. Wiesiek pływał
w czwórce ze sternikiem, którym przeważnie był sędzia Kawiecki. Gdy
nauczyli się trudnej sztuki zespołowego wiosłowania, poczuli się wolni
jak ptaki i dla relaksu urządzali między sobą wyścigi do Wyszogrodu,
czy w drugą stronę do Dobrzynia, a nawet Włocławka. Tamy na Wiśle
jeszcze wtedy nie było.



152
   149   150   151   152   153   154   155   156   157   158   159