Page 155 - Gawenda_PRESS
P. 155
Ta łacina dawała mu się ciągle we znaki, ale poprawiwszy ją we
wrześniu otrzymał wreszcie świadectwo promujące do klasy dziewiątej.
Świadectwo dostał na podwójne nazwisko Jakimiak-Cygański. Wpraw-
dzie używał tego drugiego, ale był to pseudonim wojenny, a wszyst-
kie legalne papiery miał na nazwisko Jakimiak (też przekręcone z Ja-
kimiuk). Ostatecznie sądownie zostali przy nazwisku Cygański.
Matka, pani Janina Cygańska ukończyła szkołę w Białymstoku i do-
stała nakaz pracy w innym województwie, a chciała zamieszkać z ro-
dziną. Chodziła, prosiła, ale nakaz był nakazem i urzędnicy nie chcieli
zmienić zdania. W tej sytuacji napisała list do ówczesnego prezyden-
ta Bolesława Bieruta. Otrzymała zmianę nakazu i mogła podjąć pracę
w sąsiedniej gminie Brudzeń. Zamieszkali razem w Parzeniu. Jednak
psujące się od dłuższego czasu stosunki między rodzicami doprowa-
dziły ich do rozejścia się. Mama dostała mieszkanie w starym dworku
w Bądkowie i zabrała do siebie najmłodszą Ewę, a Hania została z ojcem.
Wiesiek pozostał w internacie. Klasę dziewiątą przeszedł bez trud-
ności, ale znów ta łacina. Egzamin poprawkowy, wakacyjne korepetycje
u łacinniczki pani Józefy Brudnickiej, egzamin, czwórka i… pozostaje
w klasie dziewiątej. To niezrozumiałe. Nie zgodzono się na jego przej-
ście do klasy dziesiątej mimo, choć z opóźnieniem, zaliczenia wszyst-
kich przedmiotów. Znów przyszło powtarzać klasę dziewiątą. I tu się
spotkaliśmy! Ja w tym czasie zdałem z ósmej do dziewiątej i zaczęliśmy
chodzić razem: szkoła, modelarnia i u mnie jeszcze szkoła muzyczna.
Wiesiek bardzo przeżył kolejne niepowodzenie w szkole. Sam wspomi-
na, że miał potężnego kaca moralnego i nabawił się kompleksu niższo-
ści, z którego nie mógł się wyrwać przez następnych wiele lat.
Jak pisałem wcześniej, Wiesiek robił ogromne postępy w modelarni.
Konstruował już modele szybowcowe pretendujące do startu w zawo-
dach. Toteż cała grupa modelarzy wyjechała w dniu 30 maja 1952 roku
na zawody do Starej Miłosnej pod Warszawą. Popłynęli statkiem po
Wiśle. To był rejs, który zapadł mu w pamięć na całe życie. Statki pły-
wały wówczas regularnie, stanowiąc najtańszy środek lokomocji. Ale
jaka to była frajda! W zawodach model Wieśka zajął wysokie drugie
miejsce w kategorii wolno latających szybowców. To był sukces!
Zbliżał się znów koniec roku szkolnego. Wiesiek otrzymał promocję
do klasy dziesiątej, ale nie sprawiła mu ona oczekiwanej radości. Ciągle
gryzła go myśl o niesprawiedliwej utracie jednego roku w klasie dzie-
wiątej. Wakacje spędził w Bądkowie, gdzie odwiedzali go koledzy. Roz-
153