Page 156 - Gawenda_PRESS
P. 156



mawiali i myśleli o lataniu. Już nie wystarczały sukcesy modelarskie.
Postanowił podjąć działania, aby dostać się do szkoły szybowcowej.
W Polsce było ich kilka, ale trzeba było mieć do nich skierowanie. Nie
należał do ZMP więc nie był „swój”, a to utrudniało sytuację.
Rozpoczął się nowy rok szkolny w klasie X b. Jego starania o przyję-
cie na szkolenie lotnicze dały taki efekt, że „na otarcie łez” – jak sam to
nazywa, jesienią zorganizowano im teoretyczny kurs spadochronowy,
który miał się zakończyć skokami z wieży. I tak się stało. Jeździli do
Warszawy samochodem ciężarowym. Byli tam dwa razy, wykonując za
każdym razem po trzy skoki. To już było coś. Obiecano im również
dalszy ciąg szkolenia latem w Centrum Wyszkolenia Spadochronowego
w Nowym Targu.
W klasie dziesiątej Wiesiek mocno przykładał się do nauki, a szcze-
gólnie upodobał sobie matematykę, z której doszedł już do oceny „do-
bry”. Efektem jego pracy była kolejna promocja do klasy jedenastej.
Tymczasem koledzy, z którymi uczył się w poprzednich latach, w tym
Wiktor Sznurowski, wyfrunęli ze szkoły ze świadectwami dojrzałości
w kieszeniach. Brakowało mu teraz tego Wiktora, doskonałego spor-
towca, najlepszego przyjaciela, uczynnego kolegi i w jakimś sensie na-
uczyciela, od którego otrzymał wiele wiedzy w każdej dziedzinie i za co
był mu wdzięczny. Tak drogi dwóch przyjaciół rozeszły się.
Wiesiek nie próżnował. Poddał się badaniom zdrowia w Głównym
Ośrodku Badań Lotniczo-Lekarskich we Wrocławiu, gdzie stwierdzo-
no u niego ograniczenie ostrości wzroku do 0,8 dioptrii. Był to skutek
kontuzji, jaką odniósł przez idiotyczny żart jednego z kolegów w in-
ternacie „Małachowianki”. Strzelił do niego z gumki kawałkiem zwi-
niętego papieru i trafił w oko. Teraz był skutek. Nie mniej pozostałe
badania wypadły pomyślnie i dostał orzeczenie – zdolny jako skoczek
spadochronowy. To go satysfakcjonowało. Mógł pojechać na szkolenie
do Centrum Wyszkolenia Spadochronowego w Nowym Targu.
Trwały wakacje 1953 roku. Na szkoleniu w Centrum znalazło się
pięciu kolegów z „Małachowianki”, wszyscy z modelarni na Kolegial-
nej. Szkolenie odbywało się w dyscyplinie wojskowej. Po opanowaniu
teorii, wykonali po trzy skoki i wracali do domu dumni z przypiętymi
do klap odznakami skoczków spadochronowych III klasy. W sierpniu
wyjechał z innymi kolegami z dziesiątych klas na obowiązkową służbę
w formacji Służba Polsce. Faktycznie była to forma bezpłatnej przymu-
sowej pracy na rzecz państwa.



154
   151   152   153   154   155   156   157   158   159   160   161