Page 148 - Gawenda_PRESS
P. 148



widywali bydlęce wagony całe załadowane ludźmi wywożonymi na
wschód. Może wśród nich jest gdzieś tata? Przygnębienie. Na domiar
złego w ich mieszkaniu zjawił się mundurowy oficer NKWD z dwo-
ma cywilami, jak się potem okazało Żydami, byłymi właścicielami ich
obecnego mieszkania. Chcieli ich wyrzucić i zarekwirować wszystko.
Nie pomagały tłumaczenia, że wyposażenie domu jest mamy własno-
ścią razem z posagiem jaki dostała od rodziców. Wśród wrzasków ofi-
cera zabrzmiała groźba wywózki „w Sibir”. Szczęśliwie do ich miesz-
kania dostali skierowanie na kwaterę dwaj sowieccy oficerowie. Obaj
okazali się kulturalnymi ludźmi, pochodzącymi z rosyjskiej szlachty.
Posiadali maniery bez zastrzeżeń. To oni powiedzieli słowo gdzie trze-
ba i „poprzedni właściciele” przestali ich nachodzić. Wiosną oficerowie
razem z frontem ruszyli na zachód…
W końcu marca 1945 roku przeżyli kolejny lęk. Oto przed ich do-
mem późnym wieczorem zatrzymała się wojskowa ciężarówka, ru-
ski ZIS-5 i wysiadł z niej żołnierz, który zapukał do ich drzwi. Czego
chciał? Radość! Przywiózł list od ojca. Tata nie zginął, lecz w mundurze
polskiego oficera idzie na Berlin. W liście prosi, aby załadowali się na tę
ciężarówkę i natychmiast wyruszyli w podróż do Gniezna, gdzie czeka
na nich zajęte przez niego, w pełni umeblowane, poniemieckie miesz-
kanie. Mama nie mogła się zdecydować na taki krok. Obcy rosyjski żoł-
nierz i jej osobista sytuacja, nie pozwalały kobiecie, nawet tak odważnej
jak mama, podjąć tak ryzykowny krok. Osobista sytuacja… Pani Jani-
na Cygańska, po spędzeniu z mężem kilkunastu dni, wydartych wojnie
w Czeberakach, okazała się być w ciąży. Wojskowy kierowca został ode-
słany.
W dniu 24 kwietnia 1945 roku, po powrocie ze szkoły, Wiesio zastał
w domu krzątającą się obcą panią w białym fartuchu i czepku. „Zakon-
nica, czy co?” – pomyślał. Okazało się, że położna. Mama urodziła im
siostrzyczkę, która dostała na imię Ewa, Bożena. Teraz było ich już troje
rodzeństwa.
Któregoś dnia, pod koniec maja czy na początku czerwca, kie-
dy wrócił ze szkoły do domu, zobaczył ojca. Był w mundurze oficera.
Dystynkcje, baretki odznaczeń, rogatywka. To wszystko robiło na Wie-
siu ogromne wrażenie. Ojciec żył, stał teraz przed nim i do tego w mun-
durze prezentował się doskonale. Byli szczęśliwi. Wiesio był niezwykle
dumny, kiedy szedł z ojcem ulicą, a inni żołnierze oddawali mu hono-
ry. Ojciec przyjechał na kilkudniowy urlop. Chciał się z nimi zobaczyć



146
   143   144   145   146   147   148   149   150   151   152   153