Page 182 - Gawenda_PRESS
P. 182



my kształcenia dla osób po dwuletnich Studiach Nauczycielskich. Nie
dawały one wprawdzie możliwości zdobycia tytułu magistra, ale moż-
na go było zdobyć dokształcając się na wydziałach uniwersyteckich.
Wiesiek skierował swoje podanie na matematykę w WSN w Olsztynie.
Z setki kandydatów przyjęto cztery osoby w tym jego. Znów zaczęło
się kursowanie motocyklem między Płockiem a Olsztynem. Kiedyś na
zajęcia stacjonarne zabrał ze sobą żonę. Popatrzyła, posłuchała i tak jej
się spodobało, że oświadczyła iż od września podejmuje naukę i kończy
maturę. Teraz oboje mieli zajęć po uszy.
I nagle zwrot w karierze zawodowej. Zdążył zaliczyć I semestr, kie-
dy w lutym 1973, kierownik Aeroklubu Z.M. instruktor pilot Wacław
Stański zaproponował mu przejście na cały etat do pracy w aeroklubie,
na stanowisku instruktora i zastępcy kierownika aeroklubu ds. społecz-
no -wychowawczych. Propozycję przyjął bez namysłu. Okazało się też,
że będzie zarabiał dwa razy tyle co w szkole. Do szkolnictwa więcej nie
wrócił. Latem tego roku zmarł mu na zawał ojciec. Został pochowany
w Jeżewie. Syn mógł mu oddać hołd dopiero w tydzień po pogrzebie.
Był w podróży służbowej. Ot, życie lotnika!
Wyznawał zasadę, że matematyka zawsze może przydać się piloto-
wi. W dniu 30 marca 1974 roku ukończył zatem kurs matematyczny
w WSN w Olsztynie. Wszedł teraz w nowy rodzaj działalności. Wpraw-
dzie liczył, że skupi się na pracy instruktorskiej, ale rzeczywistość okaza-
ła się inna. Owszem, latał jako instruktor, ale punkt ciężkości przeniósł
się na, nadzór nad modelarniami i wychowywaniem lotniczej młodzie-
ży. Nie było to jego marzeniem, ale dla latania zrobiłby wszystko. Szef
Stański o tym wiedział… Pod jego okiem działalność modelarni i zain-
teresowanie młodzieży systematycznie wzrastało.
Miał jednak i własne pole do działania. Ciągle szkolił się w pilotażu
samolotowym zdobywając kolejne uprawnienia. Latał też sporo świad-
cząc usługi, które wziął na siebie aeroklub. Było tego sporo, szczegól-
nie w zakresie przewozu osób. Ciągle zdobywał nowe doświadczenia
w pilotażu samolotowym. Na szczęście Aeroklub Z.M. otrzymał sa-
molot szkolno-akrobacyjny ZLIN 526F. Odebrali go z kolegą w To-
runiu i tam się na nim przeszkolili. Instruktorem był pilot Zdzisław
Treder, „kat” dla samolotów, doprowadzając je nieustannie do granic
wytrzymałości. Na szczęście, nie tak jak w szybowcach, samolot miał
wskaźniki wzrokowe i akustyczne sygnalizujące przekroczenie warto-
ści granicznych. Po każdym jego locie samolot był sprawdzany przez



180
   177   178   179   180   181   182   183   184   185   186   187