Page 177 - Gawenda_PRESS
P. 177
bez problemów, skierował się na Siedlce z zamiarem obrania kursu
na południe. Ale tu zaczęły się problemy z pogodą. Walczył jakiś czas
o utrzymanie wysokości, jednak po jakimś czasie dał za wygraną i mu-
siał lądować. Znalazł się na nadbużańskich łąkach, we wsi Dobrynka po
przeleceniu 470 km. Był to jego najdłuższy przelot. Wykorzystał fakt, że
znalazł się niedaleko rodzinnych okolic i spotkał się z krewnymi. Stry-
jeczny brat Stach Jakimiuk, okazał się być komendantem posterunku
milicji w Dobrynce. Tak więc i Wiesiek i jego szybowiec byli pod dobrą
opieką. Radości ze spotkania z rodziną było wiele, a nazajutrz przyleciał
samolot i zabrał Wieśka z szybowcem do Płocka. Zaparł się jednak na
ten 500 kilometrowy przelot i kiedy nadarzyła się okazja wystartował
znów na Musze Standard do kolejnej próby. Było to 4 sierpnia. Pogoda
była mniej sprzyjająca niż poprzednim razem. Obrał inną trasę. Zamel-
dował się nad lotniskiem na Gocławiu w Warszawie i wyruszył w kie-
runku Jeleniej Góry. Niestety i ta próba skończyła się niepowodzeniem.
Po przeleceniu około 400 km musiał lądować we wsi Ściborowice koło
Krapkowic. Kiedy nie wychodzi z przelotami na diament, to może prze-
wyższenie? Wiesiek zdecydował spróbować na dwumiejscowym Bocia-
nie, mając w kabinie uczniowskiej pilota Stanisława Majewskiego, który
posiadał II klasę wyszkolenia szybowcowego, ale przed powołaniem do
wojska nie zdążył zdać egzaminu licencyjnego. Tym lotem mieli za za-
danie wznowienie nawyków pilotażowych po dwuletniej przerwie. Lot
ten zakończył się jednak tragicznie. Dlatego postanawiam przytoczyć
szeroko zapiski Wiesława Cygańskiego, które doskonale oddają drama-
tyzm sytuacji zaistniałej w powietrzu. Oto one:
„Był 11 sierpnia, wystartowaliśmy o godzinie 13:18. Wyczepiłem się
nad lotniskiem na wysokości 300 m w noszeniu 1 m/s. Po wycentrowaniu
komina oddałem stery Staśkowi. Wkrótce wznoszenie wzrosło do 2 m/s
i dojechaliśmy do podstawy. Kazałem włączyć zakrętomierz i zagłębili-
śmy się w białą mgłę. (…) Na wysokości 2 km wyszliśmy z chmury i kur-
sem północnym polecieliśmy w stronę Sierpca. (…) Noszenia były rozległe
i niezbyt silne, dobre do nauki, ale do diamentowego przewyższenia zbyt
niskie. Po 2 godz. lotu postanowiłem wracać do Płocka. Z wysokości pra-
wie 3 km mieliśmy dolot zapewniony bez krążenia. Dolatując do lotni-
ska mieliśmy jeszcze duży zapas wysokości. Tymczasem nad kombinatem
rozbudowała się duża, rozległa chmura z czarną podstawą. Pilotował
cały czas Stasiek. Zapytałem czy nie jest zmęczony? Jeśli nie, to podleć pod
tą ciemną podstawę, zobaczymy co tam jest. Gdy wariometr pokazywał
175