Page 128 - Gawenda_PRESS
P. 128



W dniu 30 listopada 1946 roku, urodzony w Polsce Jan Zumbach,
ubrany w okryty chwałą mundur angielskiego lotnika, przedstawił swój
paszport do kontroli granicznej w Saint-Louis koło Bazylei.
Szwajcarski funkcjonariusz graniczny o wysoce podejrzliwym po-
dejściu, targany wyraźnie wieloma wątpliwościami, po gruntownym
przejrzeniu przedstawionego mu dokumentu wbił wreszcie do pasz-
portu stosowną pieczęć ze słowami:
– Monsieur, pan ma wiele dusz w piersi!
Wjechał do ojczyzny swych przodków. Nie bardzo wiedział jednak
co miałby tu robić!
Jeszcze w grudniu 1944 roku, kiedy to jako oficer dowództwa
operacyjnego nadzorował dywizjony stacjonujące w Belgii i Holan-
dii, spotkał się w kasynie ze znajomym Polakiem, który oficjalnie był
znany jako handlarz diamentami. Lubił się z nim spotykać bo był to
człowiek zasobny, hojny i nie żałujący pieniędzy na kolejne whisky.
Tym razem jednak ten zaproponował Jankowi, aby lecąc na kolejną
inspekcję do Belgii, zabrał ze sobą „maleńką paczuszkę” dla kuzyna,
który mieszka w Brukseli… Kuzyn miał sam się zgłosić po jej odbiór
w brukselskim hotelu. Znajomy nie ukrywał, obdarzając Janka dużym
zaufaniem, że w maleńkiej paczuszce będą diamenty. Nie było żadne-
go ryzyka, a przelot ten miał być nagrodzony kwotą 500 funtów, co
przy miesięcznej gaży podpułkownika w służbie czynnej wynoszącej
44 funty, stanowiło kwotę przekraczającą roczny dochód! Dał się na-
mówić…
Po zwolnieniu ze służby i upływie jakiegoś czasu, Jan Zumbach po-
wraca do propozycji Boba Bettsa. Zakładają firmę Flyaway & Airspan
Travel Ltd. Jest ich trzech: Bob Betts, Graham Pearson i Jan Zumbach.
Betts posiadał starego, ale sprawnego Austera, Pearson – Protectora,
a Zumbach uciułane trzy tysiące funtów. To był ich kapitał założyciel-
ski. Interes się rozkręcał. Niebawem zakupili dwusilnikowego Consula.
Samolot był obszerniejszy, szybszy i bardziej wygodny niż mały Au-
ster czy Protector. Zatrudnili też znajomego, francuskiego pilota An-
dre. Kursowali ze stęsknionymi za Morzem Śródziemnym obywatelami
Wielkiej Brytanii. Latali z nimi na Korsykę. Lądowali w Paryżu, gdzie
Janek odnowił kontakty z biznesmenem „w każdej branży”. To on „pod-
powiadał” im co, kiedy i gdzie… Stali się mistrzami „handlu równole-
głego”, potocznie zwanego przemytem. Kiedy w końcu 1947 roku świę-
towali Boże Narodzenie, każdy z nich był już milionerem.



126
   123   124   125   126   127   128   129   130   131   132   133