Page 124 - Gawenda_PRESS
P. 124



„W dniu 7 października 1944 roku miałem okazję, po raz pierwszy
w moim życiu, zobaczyć wreszcie swoją legalną ojczyznę – Szwajcarię”
– pisze we wspomnieniach. Tego dnia, wraz z jednym ze swoich dy-
wizjonów, eskortował 12 ciężkich bombowców, których zadaniem było
zbombardowanie zapory wodnej na Renie w miejscowości Kembs. Do
Bazylei było stąd zaledwie 12 km. Po wykonaniu zadania odłączył się
od szyku poleciał w tamtym kierunku. Przywitał go jednak silny ogień
zaporowy szwajcarskiej artylerii p.lot., która stanowczo broniła swojej
neutralności. Musiał zawrócić narzekając na takie „powitanie” szwaj-
carskiego obywatela.
W lutym 1945 roku ppłk Jan Zumbach obejmuje służbę jako ofi-
cer dowództwa operacyjnego w sztabie 84 Skrzydła Myśliwskiego RAF.
Znudzony latał między Wielką Brytanią, Belgią i Holandią, gdzie sta-
cjonowały jednostki, w których dokonywał inspekcji.
W trakcie jednej z nich, w dniu 15 kwietnia 1945 roku, wylądo-
wał swoim samolotem łącznikowym koło Gils-Rijen w części wyzwo-
lonej Holandii i trafił na święto stacjonującego tu dywizjonu. W trak-
cie zakrapianej uroczystości spotkał starego kumpla jeszcze ze szkoły
w Dęblinie, teraz kapitana Tadeusza Kowalewskiego. Kolega również
przebywał tu na inspekcji z racji wysokiego stanowiska zajmowanego
w armii Jej Królewskiej Mości. Wspomnieniom i kolejnym toastom nie
było końca. Kiedy wreszcie doszli do wniosku, że na nich czas, chwiej-
nym krokiem udali się do swych samolotów. Stary kumpel oświadczył
jednak, że polecieć może, ale nie wie czy trafi do swojej bazy. Nasz Ja-























Idą od lewej: ppłk Mieczysław Mumler, ppłk Jerzy Bajan i wtedy jeszcze kapitanowie
Jan Zumbach i Stanisław Skalski


122
   119   120   121   122   123   124   125   126   127   128   129