Page 194 - Gawenda_PRESS
P. 194
Rok 2004.
U grobu
Wychowawczyni
Józefy Brudnickiej
naginaliśmy się do jej wymagań. Powoli odnosiliśmy wrażenie, że nas
polubiła, pozostając surową i wymagającą.
Lody pękły ostatecznie, kiedy chłopcy z innych klas, mieszkający
w internacie, podsłuchali, kiedyś po południu, przebieg posiedzenia
Rady Pedagogicznej. Niektórzy nauczyciele atakowali naszą klasę za
niesubordynację i chcieli generalnie zaniżać oceny. Wtedy wychowaw-
czyni stanęła w naszej obronie i podawała przykłady świadczące na na-
szą korzyść. Od tej pory wszystko ułożyło się jak najlepiej i do końca
mieliśmy najwspanialszą wychowawczynię na świecie. Ale pozostała
„Ziutką”, lecz wymawiało się to już bez złośliwości, a wręcz z sympatią
pilnując jednak, aby nigdy tego nie usłyszała. A jej zawołanie: – Chło-
pak! Chłopak, dlaczego ty się nie uczysz? – słyszeliśmy ciągle. Pozostała
wymagająca do końca.
Droga pani mgr Józefa Brudnicka (1909–1984) – filolog klasyczny.
Wtedy, w latach 1950–1954 szkoła zachowywała jeszcze swoją at-
mosferę średniowiecza: ciężkie, grube mury, wysokie okna, przez które
na przerwach smykaliśmy na boisko, stare wyposażenie klas. Pojedyn-
cze ławki z ruchomymi pulpitami nazywaliśmy „kobyłami”. Każdy miał
swoją. W razie wojny na „pepegi” te zdejmowane blaty stanowiły tarcze
ochronne przed ciosami kolegów.”
W rozdziale tej książki p.t. „Małachowianka” Czytelnik znajdzie też
po kilka słów poświęconych każdemu z uczniów XI b. Słowa te zapisują
stan wiedzy o kolegach w latach 2006–2007.
Było nas dwudziestu sześciu, ale maturę zdobyło, w tym 1954 roku,
równo dwudziestu. Nie sposób o każdym napisać esej. Postanowiłem
więc przybliżyć sylwetki kolegów trybem encyklopedycznym. Zacho-
192